TEATR
Renesans Witkacego?
Przedstawienia dyplomowe przygotowywane przez Krystiana Lupę ze studentami krakowskiej PWST zazwyczaj odbiegają nieco od „standardu dyplomowego". Te spektakle w o wiele większym stopniu sprawdzają wrażliwość przyszłych aktorów, niż ich możliwości warsztatowe. Tak było i tym razem.
„Madej Korbowa i Bellatrix" na scenie przy Warszawskiej — Lupa wrócił do Witkacego, mimo ze właśnie tym dramatem przed laty żegnał się ze swoim Mistrzem na scenie teatru jeleniogórskiego. Jednak zastrzegł wtedy, że właśnie „Maciej Korbowa..." jest tym dramatem, do którego ewentualnie chciałby kiedyś wrócić. Utwór ten bowiem stojący na granicy młodzieńczej i dojrzałej już twórczości Witkacego, choć podejmuje katastroficzne tematy, zachowuje jednocześnie pewną młodzieńczą bełkotliwość, różnorodność światopoglądów, jakby ujawniając fakt, że osobowość autora jest na razie kolażem różnych imponujących mu autorytetów, którym udziela głosu w swoim dramacie.
Bodaj to przesądziło, że Lupa sięgnął teraz po „Macieja Korbowę..." przy okazji pracy ze studentami. Drugim powodem mógł być swoisty renesans tematów Witkacowskich. Sprawa zaniku, czy jak chce Lupa przemiany, „uczuć metafizycznych" zwyrodnienia czy degeneracji „arystokracji" i artystów może być na powrót aktualna. Podejmując ją ,Lupa wyreżyserował dwie wersje tego samego przedstawienia, serwując widzom dwie alternatywne (a może uzupełniające się...) wypowiedzi o kondycji świata artystycznego.
Wersja pierwsza zatytułowana „Materią pierwotna" ujawnia banalność, powierzchowność, wręcz pozerstwo przeżyć „bandy zdegenerowanych byłych ludzi", niemal sięga po współczesne, trochę kontestatorskie konteksty. W grze młodych aktorów tęsknotę za niezwykłością pokrywają sztubackie pozy, zagrane celowo i precyzyjnie.
Natomiast zupełnie inny wymiar ma drugi spektakl noszący tytuł „Materia mityczna". Tutaj tęsknoty i ucieczki młodych ludzi przed uniformizacją świata w wątpliwe zacisze luksusowej kryjówki mają charakter bardziej wysublimowany i uniwersalny. Odnosi się też wrażenie, że te mityczne tęsknoty są bliższe młodym aktorom, przez co ich kreacje wydają się dojrzalsze i swobodniejsze. W tej wersji przedstawienia nieco melancholijny, ale przede wszystkim diaboliczny wdzięk Macieja (Paweł Deląg) i dystans wobec wszystkich kompanów czyni go rzeczywistym przywódcą grupy. Na wyróżnienie zasługuje również Bellatrix (Anna Izolda Wójcikiewicz), bardziej tajemnicza i nawet odrobinę liryczna. Najbardziej jednak niebanalną postać stworzyła Joanna Żurawska. Jej Księżniczka Cayambe miała urok przedwcześnie dojrzałego dziecka, którego naiwność staje się z każdą minutą coraz bardziej gorzka.
MARIA WĄS
Teatr Szkolny krakowskiej PWST; "Maciei Korbowa i Bellatrix" S. I. Witkiewicza, reż i scen. K. Lupa, improwizacjee muz. na syntezatorze J. Ostaszewski, premiera 8 i 9 II 1993.