Bryk

PRZEDSTAWIENIE dyplomowe w Szkole Teatralnej ma być przede wszystkim popisem aktorskim. Po czterech latach pracy trzeba zaprezentować wszystkie swe najlepsze, wyniesione ze szkoły, umiejętności. Lecz pedagodzy krakowskiej PWST popadają w tym roku w lekką przesadę. Spektakle dyplomowe bowiem stają się swoistymi brykami z wielkiej literatury dramatycznej. Po szczątkach "Woyzzecka", tym razem mogliśmy obejrzeć uproszczoną fabułę dwóch wielkich tekstów Sofoklesa: "Król Edyp" i "Antygona".
Jak dojrzały aktor ma później budować skomplikowane, oparte na różnorakich tropach, wahaniach i sprzecznościach role, gdy w szkole wpaja mu się tak uproszczone i w gruncie rzeczy zbanalizowane widzenie teatralnego świata? Tragedii nie ukaże się przecież poprzez rezygnację z wieloznaczności i skomplikowania charakterów postaci. O ile "Woyzzeck" bronił się jeszcze w miarę konsekwentną teatralną formą i plastyką obrazów, to w przypadku "Edypa i Antygony", pozostały tylko namiastki fabuły wielkiej tragedii.
Co z tego, że aktor wykaże się dobrą dykcją i innymi podstawowymi umiejętnościami, co z tego że zbuduje przyzwoitą, a nawet dobrą rolę, jeśli ta rola już u początku nosi piętno minimalizmu.
"Edyp i Antygona", jak już napisałem, to bryk z dwóch tragedii Sofoklesa. Rozgrywany na prawie pustej scenie. Oparty więc prawie w całości na grze aktorów. Przyznać trzeba, że akcja toczy się wartko, fabuła przekazana jest jasno. Jednak aktorskich objawień w tym spektaklu nie było. Może jedynie Antygona - Dominika Bednarczyk - utrafiała w tragiczne struny. Pozostali aktorzy grali z beztroską lekkością, co w odniesieniu do tragedii antycznej okazało się po prostu ogromnym uproszczeniem treści.
Może się mylę, ale w edukacji aktorów poprzeczkę należy postawić jak najwyżej. Już w szkole trzeba uczyć, iż dzieło teatru to nie tylko popis aktorskich umiejętności, nie tylko opowiadanie historyjek, lecz spektakl musi stanowić harmonijną całość. Jeśli wiele teatrów staje się dzisiaj przedsiębiorstwami komercyjnymi, to gdzie, jak nie na początku drogi, aktorzy mają poznać smak prawdziwego artystycznego teatru? Jeśli w szkole uczy się ich radykalnych uproszczeń, to przecież niczego innego później oczekiwać nie będą.
Nie jest bowiem tak, że ze studentami nie da się stworzyć w pełni wartościowego spektaklu. Takich przykładów przecież było w krakowskiej szkole wiele; choćby legendarne już dziś "Pieszo" w reżyserii Jarockiego, czy "Szkice do człowieka bez właściwości" zrobione przez Lupę. Podstawą edukacji musi być maksymalizm i nauka całościowego myślenia o tworzeniu dzieła sztuki. Inaczej polski teatr stoczy się całkowicie w estradę, bądź banał.

TADEUSZ KORNAŚ

Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna. "Edyp i Antygona" wg Sofoklesa. Opieka pedagogiczna Jerzy Trela, kostiumy Kazimierz Wiśniak, muzyka Ewa Kornecka.