Piechotą, po scenie
U Diderota Kubuś Fatalista i jego Pan człapią sobie konno przez Francję i karty książki. W spektaklu idą piechotą, po scenie.
JOANNA TARGOŃ
Diderot nie kryje, że to on wywołał z niebytu swoich bohaterów Trzecim - obok tytułowych - bohaterem powieści jest wszędobylski narrator, zawieszający akcję, proponujący inne jej warianty, wreszcie komentujący losy postaci i zwracający się do czytelnika. Kundera, który swoją sztukę nazwał - jak głosi podtytuł - hołdem dla Diderota, tę luźną kompozycję zachował, przekładając ją na teatr. A na padające w powieści pytanie, kto pisze to, co zapisane w górze, możliwa jest jedna odpowiedź: pan Diderot. Spektakl dzieje się na scenie, która niczego oprócz sceny nie udaje. Ale nie jest to pusta scena współczesnych dramatów. To osiemnastowieczny teatrzyk, zawieszony białym płótnem, z białym podestem ozdobionym złotymi, muszlowymi osłonami na światła. Kubuś (bardzo dobry Jakub Bohosiewicz) i jego Pan (Michał Majnicz) wędrują i wędrują w miejscu, po przesuwającej się taśmie. Teatrzyk ten jest im przypisany i oni są do niego przypisani. Do tego stopnia, że gdy jeden z nich opuszcza scenę, zaczyna się ona rozpadać: białe płótna i ścianki podestu opadają przy wtórze groźnych odgłosów. I wędrować będą w nieskończoność - spektakl kończy się tak, jak się zaczął. Postarzali (ucharakteryzowali się na naszych oczach) Kubuś i jego Pan maszerują w miejscu, a droga biegnie...
Ale wcześniej pojawiają się - wywołane z niebytu z kolei już przez bohaterów - trzy historie miłosne: Pana, Kubusia i pani de Pommeraye. I aktorzy tych historii. Oraz dekoracje. Wystarczy okno, drabina, huśtawka, parawan, żeby zasugerować zmianę miejsca. Ale nie o to tylko chodzi - Kubuś, Pan i Oberżystka (Dominika Knapik), opowiadacze historii miłosnych, tworzą na naszych oczach swój teatr, w którym grają główne role. Teatr, w którym wszystko pojawia się znikąd, na chwilę, jawnie sztuczne. Tak jak postaci ilustrujące te historie. W przeciwieństwie do Kubusia, Pana i Oberżystki mało w nich ludzkich rysów. Są przesadnie ubrani i umalowani (pudrowane peruki i twarze arystokratów, rozczochrane peruki chłopów), scharakteryzowani "stylowymi" gęstami, geścikami, spojrzeniami. Aktorzy grają te półpostaci z kabaretowym wigorem, prezentując się wdzięcznie i zabawnie w dowcipnych kostiumach.
Spektakl jest smacznie przyrządzony. Oprócz zabawy zawiera też niezbędną porcję goryczy, melancholii i wzruszenia. Kubuś romansujący z Justyną zdradza przyjaciela. Pana romansującego z Agatą zdradza przyjaciel. Pani de Pommeraye nie udaje się zemsta na znudzonym kochanku, który poślubia podsuniętą mu rozpustnicę. Kubusiowi i Panu pozostaje wędrówka po niestabilnym świecie - teatrzyku.
Jerzy Stuhr deklarował (jak czytamy w programie), że wybierając sztukę Kundery chciał zaproponować młodym aktorom inny rodzaj pracy: nie polegającej na wyzwalaniu emocji i poruszaniu widza, lecz intelektualnej zabawie i logicznym konstruowaniu myśli. Zabawa owszem jest, ale czy aby na pewno Kunderze nie chodziło o poruszenie widza?
PWST. Milan Kundera „Kubuś i jego Pan". Reżyseria - Jerzy Stuhr, scenografia - Joanna Jaśko-Sroka. Spektakl dyplomowy IV roku wydziału aktorskiego. Premiera - 5 i 6 stycznia 2002 r.