PWST. „Anda"
Frywolny kabarecik
„Anda" spełnia się jako probierz umiejętności młodych artystów. Pokazuje, jak śpiewają, tańczą, grają. Ale jako przedstawienie jest monotonna.
JOANNA TARGOŃ
Na dwuaktowy spektakl składa się dwanaście piosenek - scenek Andy Kitschmann i hymn na cześć kompozytorki. Oraz wprowadzenie, wygłaszane przed kurtyną przez parę w cylindrach i frakach. Wprowadzenie wychwala talenta i osobowość kompozytorki, ma też delikatnie zanurzyć widzów w atmosferę dawnych kabaretów. A atmosfera ta jest (była) przede wszystkim frywolna. Bohaterkami są kobiety, bo i na wydziale wokalno-estradowym są same dziewczyny; dokoptowano im trzech studentów wydziału aktorskiego.
Panie te prowadzą żywot dość monotonny - zajmują się głównie zwodzeniem kochanków (czy mężów), kokietowaniem bądź też odkrywaniem uroków erotyzmu. Na scenie panują pończoszki, podwiązki, falbanki, dekolty, gorsety, koronki, wymachiwanie nóżkami (jest i kankan), chichoty, przeciągłe spojrzenia i zalotne zarzucanie części garderoby na ramionka. Garderoba jest bogata (kilkadziesiąt kostiumów), choć w nie najlepszym stylu; autorka kostiumów i scenograf nie mogli się zdecydować, czy prowadzić grę z kiczem, czy tylko twarzowo ubrać aktorów.
Piosenki Andy Kitschmann były frywolne, ale tak zmasowana (trwająca dwie godziny) i nie skontrastowana niczym innym frywolność traci wdzięk, zwłaszcza że reżyser potraktował ją z parodystycznym przerysowaniem. Czemu? Staroświeckie piosenki są wystarczająco zabawne - i dlatego, że były pisane dla zabawy, i dlatego, że ich konwencja nieco już śmieszy. Nie trzeba niemal każdej śpiewać operetkowym głosem, wyciągać nutek w górę, przerysowywać gestu, pokazywać, jak to się świetnie bawimy konwencją. Aktorki stają się przez to mało zindywidualizowane, choć w poszczególnych scenkach widać, że radzą sobie ze śpiewaniem i graniem. Ale jednak dyplom to nie tylko pokazywanie i ocenianie umiejętności; widzowie powinni obejrzeć spektakl mający własną dramaturgię. A z tym nie było najlepiej.
PWST w Krukowie. "Anda". Scenariusz - Jan Szydłowski i Jan Polewka, reżyseria - Jan Szydłowski, scenografia - Jan Polewka, kostiumy - Dorota Morawetz, kierownictwo muzyczne - Oleg Sznicar. Premiera - 22 listopada 2002 r.