PWST. „Wesele - sceny"

Możliwości obsady

Mówi się, że „ Wesele" jest sprawdzianem dla teatru. Jeżeli da się je obsadzić, to znaczy, że zespół jest skonstruowany właściwie.

JOANNA TARGOŃ

Jerzy Trela przygotowując ze studentami „Wesele", nie miał ambicji zaproponowania nowej interpretacji dramatu. Nie jest to nawet całe „Wesele", lecz wybrane sceny, a Trela w programie podpisał się skromnie jako realizator, nie reżyser.
Dramat Wyspiańskiego jest dość kłopotliwy. O ile akt pierwszy, obyczajowy, trzyma się zwykle w teatrze świetnie - cięte dialogi, bogactwo charakterów, znakomity rytm, ironia, to akt drugi i trzeci sprawiają ogromną trudność. Począwszy od podstawowego pytania, co dla nas teraz znaczą Osoby dramatu. Każdy wie ze szkoły, kto, komu i dlaczego się pokazuje, ale ta historyczno-literacka wiedza w teatrze mato się przydaje. A co zrobić z finałem, też opisanym na wszystkie strony? Jakim kluczem otworzyć „Wesele", żeby stało się dla współczesnych widzów przeżyciem takim jak dla widzów premierowych? Spektakl szkoły teatralnej nie stara się zadawać takich pytań; Trela potraktował „Wesele" jako materiał do pokazania barwności charakterów, znaną opowieść, którą należy zilustrować aktorami. A raczej pokazać możliwości i umiejętności kończących edukację studentów. I rzeczywiście, młodzi aktorzy radzą sobie dobrze. Sławomir Popek (Czepiec) jest krwisty i zapalczywy, Jakub Bohosiewicz (Poeta) uwodzicielski i ironiczny, Gabriela Frycz (Rachela) tajemnicza i poetyczna, Katarzyna Warnke (Panna Młoda) urocza i naiwna, Dominika Knapik (Maryna) zaczepna, Ewa Brajner-Leonowicz (Kaśka) zawstydzona i agresywna. Może nie odkrywa się tutaj niczego ponad to, co o „Weselu" i jego bohaterach wiadomo, ale akt pierwszy ogląda się przyjemnie.
Potem jest gorzej: zjawy pojawiają się, bo pojawiać się muszą, ale reakcje bohaterów na nie są dość stereotypowe, a zgrabnie pocięty dramat nabiera nadmiernie szybkiego tempa. Nie bardzo wiadomo na przykład, co Gospodarza (Michał Majnicz) skłoniło do wygłoszenia gorzkiego monologu „lalki, szopka, podłe maski" - nic nie wskazywało na to, że tak go mierzi życie, wesele i goście.
Finałowa scena oczekiwania następuje też zbyt szybko i mechanicznie - a tak jest znakomicie przez Wyspiańskiego skonstruowana w rytmach, obrazach i dźwiękach.
Przedstawienia dyplomowe często bywają równie dobre - a czasami znacznie lepsze - jak te w teatrze zawodowym. Należy się raczej spodziewać, ze po czterech latach studiów aktorzy potrafią coś zagrać, więc pokazywanie tylko ich umiejętności zawodowych jest zajęciem nieco jałowym. Wolałabym „Wesele", które nie polegałoby jedynie na słuchaniu znanych słów i oglądaniu znanych sytuacji, ale takie, które starałoby się powiedzieć coś ważnego. 1

PWST. Stanisław Wyspiański "Wesele - sceny". Realizacja - Jerzy Trela, scenografia - Joanna Jaśko-Sroka, muzyka — Stanisław Radwan. Premiera - 18 marca 2002 r.