Premiera w krakowskiej PWST
Troglodyci w piaskownicy
Jeżeli uznać, że szkoła teatralna to taka duża piaskownica, w której dzieci bawią się w teatr, to po obejrzeniu przedstawienia „2x2" w reżyserii Jerzego Stuhra, muszę stwierdzić, że źle się bawią. A najgorsze jest to, że ich pedagogiczny opiekun daje im do ręki zabawkę, którą jest bardzo zła literaturą.
Tekst E. A. Whitehead to historia czwórki prymitywnych młodych ludzi.Harry i Tim przywożą na plażę dwie poderwane w pubie, infantylne panienki Marię i Bellę, by — mówiąc językiem bohaterów sztuki — „przelecieć je". Po pierwsze nie są jednak pewni, czy im się chce, bo dziewczyny do najatrakcyjniejszych nie należą, a na dodatek w głowie zamiast mózgu mają siano. To ostatnie jednak nie specjalnie powinno im przeszkadzać, bo sami zbyt wieloma szarymi komórkami też nie mogą się pochwalić.
Jak w tej sytuacji można się domyślać, dialogi między bohaterami się nie kleją, ale za to w ogromnej piaskownicy, autorstwa scenografki Magdaleny Wójcickiej, która ma symbolizować plażę, młodzi aktorzy
plują, pocą się, usiłują kopulować, a gdy nawet to im nie wychodzi, gryzą się nawzajem do krwi. Gdyby widzowi było mało wrażeń, ma on szansę zobaczyć, jak współcześni troglodyci wsypują jednej panience do buzi piasek, i jak dzisiejsze troglodytki opalają się w podartych rajstopach, na które nakładają tłusty olejek.
Twórcom spektaklu trzeba było półtorej godziny takich „subtelnych" zabiegów, by w końcu — nie uzasadniając tego w jakikolwiek sposób — wprowadzić scenę pod tytułem: wszyscy potrzebujemy ciepła i miłości, nawet jeżeli dopiero zeszliśmy z drzewa. Dlatego też panienki zaczynają coś bredzić o wiewiórce w lesie, a chłopcy — ni stąd ni zowąd — proszą je do tańca. Trwa to jednak niedługo, gdyż panie idą sikać — o czym głośno informują publiczność — a panowie w tym czasie uciekają, żeby móc jeszcze w pubie poderwać inny towar.
— Każdą realizację szkolną z udziałem studentów, oprócz poszukiwań odpowiednich środków artystycznych dla przedstawienia idei zawartej w utworze, traktuję również jako możliwość i sposobność do dyskusji nad problemami dla tej młodzieży ważnymi, dotyczącymi ich pokolenia (...). Agresja, chamski język na określenie stosunków intymnych, seks jako popisowa, sadystyczna gimnastyka, pogarda i przemoc wynikająca z nieumiejętności znalezienia w sobie podstawowej potrzeby bycia czułym, oto skala problemów obecnych dwudziestolatków — pisze Jerzy Stuhr.
Ja w przeciwieństwie do rektora PWST.wierzę jednak, że to, co zobaczyłam na scenie, nie ma nic wspólnego z jego studentami, z młodymi, zdolnymi ludźmi, którym przyszło tylko grać w dziele „2x2". Wierzę również, że szkoła teatralna nie jest piaskownicą, w której dzieci źle bawią się w teatr, tylko jedynym w swoim rodzaju miejscem, gdzie dotyka się prawdziwej sztuki. I z tą moją naiwną wiarą pozostanę.
Magda Huzarska